sobota, 10 października 2015

[002] [Violetta] Najtrudniej jest powiedzieć- ŻEGNAJ ~Katie


Tytuł: Najtrudniej jest powiedzieć "Żegnaj"
Postacie: Violetta Castillo, Leon Verdas
Rodzaj: Fan-fiction, 
Miejsce akcji: Studio On Beat
Uwagi: Moja wersja ostatniego dodatkowego odcinka ,,Violetty"
Autorka: Katie

Dotykam ręką klamkę i przełykam ślinę. Przesuwam palcami po wielkich, niebieskich drzwiach po czym wchodzę do budynku. Robię kilka kroków, aby znaleźć się w centrum holu. Stoję wpatrując się przed siebie. Cisza. Pustka. Słychać tylko szum drzew na zewnątrz. Tyle wspomnień wiąże się z tym miejscem. Rozglądam się wokoło. Nic nowego, a jednak czuję się tu obca. Nie słyszę już muzyki, dochodzącej z sal, tak jak kiedyś. Siadam na ławce. Otwieram swój pamiętnik. Gdy przeglądam jego strony, czuję się jakbym cofała się w przeszłość. Mój wzrok zwraca kartka z imieniem "Tomas", która wypadła z pamiętnika. Przykucam i podnoszę ją.

Tomas... przyjaciel, więcej niż przyjaciel. Był wsparciem. Kochałam go... ale zranił a ja znów go pokochałam. Sięgam pamięcią do naszego pocałunku w deszczu. Był taki romantyczny. Teraz to już przeszłość i nigdy nie wróci. Chociaż gdybym mogła cofnąć czas, wróciłabym do tych wspaniałych chwil...

Odgarniam włosy z czoła i przecieram oko, z którego wypłynęła jedna samotna łza i lekko upadła na skrawek papieru. Uśmiecham się, aby zmienić choć na chwilę nastrój. Czuję jak jakaś ciepła dłoń dotyka mojego ramienia. Patrzę za siebie. To Leon siada obok mnie. Poruszam ręką chowając kartkę i odkładam pamiętnik na kolana.

- Tyle wspomnień wiąże się z tym miejscem prawda? - pyta, a ja nie zmieniam wyrazu twarzy.

- Tak. Tak wiele najpiękniejszych chwil mojego życia mieści się w tych ścianach. Chcę je zachować na zawsze - mówię dotykając lekko miękkiej okładki pamiętnika, gdzie zapisane są wszystkie moje wspomnienia.

- Pamiętasz. To dzięki Studio się spotkaliśmy - na jego twarzy tworzy się rumieniec.

- Tak. Dlatego musimy o nie dbać, żeby zawsze mogło łączyć ludzi. Tak jak nas - uśmiecha się a ja czuję, że coś się zmienia.

- Kiedy tu trafiłam...byłam małą dziewczynką, zagubioną w tym wielkim potężnym świecie. Nie miałam przyjaciół i gdybym tu nie trafiła nigdy nie przekonałam się co to muzyka. Bez niej nie byłabym taką osobą jaką jestem. Teraz jestem dorosła, jestem kobietą, która spełniła swoje marzenia. Nigdy nie marzyłam mieć takie życie... Takich kochanych przyjaciół, chłopaka, taką energię. Dziękuję, że ze mną byłeś. Kocham Cię - stwierdzam i wtulam się w jego tors. On kładzie rękę na moich włosach i rozplątuje je. Przez jakiś czas wspominamy wszystkie chwile spędzone w tym miejscu, te złe i te dobre. Nie mogę zapomnieć, o tym co tu się zdarzyło. Nie chcę.

- Leon. Obiecaj, że tu wrócimy. Proszę - mówię i znów przecieram ręką oczy zalane łzami.

- Obiecuję - odpowiada i zaczyna chaotycznie czegoś szukać. Wkłada rękę do jednej z kieszeni swoich spodni, potem do drugiej. Wyciąga jakieś czerwone pudełeczko. Klęka przede mną na jednym kolanie, patrzy mi prosto w oczy i otwiera tajemniczy przedmiot.
Widzę mały, pozłacany pierścionek z trzema malutkimi, ślicznymi kamieniami.

- Violetto. To miejsce jest dla nas bardzo ważne... Ale chciałbym, żeby jeszcze bardziej zapadło w twojej pamięci. Oto kolejne nasze wspólne wspomnienie. Wiem, że ta miłość nie była tak stała, że czasami było źle...ale zapomnijmy. Kochamy się i to jest najważniejsze... Nie przedłużając. Pani Violetto Castillo, absolwentko szkoły Studio On Beat... Czy wyjdziesz za mnie? - zamieram. W moich oczach pojawiają się łzy szczęścia. Moje ciało trzęsie się, czuję spływający po nim pot. Serce zaczyna bić szybciej i mocniej. Czuję ciepło w środku. Nie mogę nic powiedzieć, tak jakby stres przejął kontrolę nad moim ciałem.
Widzę, że on też jest zestresowany, boi się odpowiedzi. Dlaczego po prostu nie powiem prawdy. Dotykam ręką ust i lekko kiwam głową.

- Na pewno?!- pyta a ja wstaję z ławki, znów potakuję. Szczęśliwy zakłada pierścionek na moją rękę i wstaje. Uśmiecha się od ucha do ucha i podnosi mnie, kręcąc wokół własnej osi. Stawia mnie na ziemi i zbliża się do moich ust. Z chęcią się do niego przytulam i dociskam się do jego ciała. Robię jeden ruch, który łączy nasze wargi. Jest tak romantycznie. Zamykam oczy i oddaję się pocałunkowi w całości. Czuję, że chłopak jeszcze nie ma zamiaru rozłączyć naszych ust. Ja zresztą też. Nagle on oddala się a ja dalej z zamkniętymi oczami czuję jego oddech, czuję jeszcze pocałunek na moich wargach. Stoimi nic nie mówiąc. Patrzymy sobie w oczy i trzymamy się za rękę... jak zakochani. Co ja mówię?! Narzeczeni! Już narzeczeni...

- Kocham Cię - stwierdzam a on powtarza moje słowa. Nabieram powietrza do płuc. Ostatni raz patrzę na to miejsce jako uczennica. Przegryzam pomalowaną czerwoną szminką wargę i znów ocieram szczere łzy, płynące z moich oczu. Znów biorę głęboki wdech i spoglądam na to miejsce. Szczególne miejsce, gdzie spełniły się moje marzenia. Zwracam uwagę na każdy, nawet najmniejszy niezauważalny szczegół.

- Violu. Czas już się pożegnać - słyszę głos Leona i przytakuję kiwając głową raz w górę, raz w dół. Odwracam się, a w moich oczach pojawia się wodospad łez. Nie mogę utrzymać się na nogach. Upadam. Zasłaniam twarz, aby nie było widać, że aż tak rozpaczam. Leon pochyla się nad mną i przykuca.

- Ja nie mogę... Nie potrafię powiedzieć "żegnaj"...To za trudne... - mówię przez łzy, gdy on obejmuje mnie swoimi ramionami.

- Zrobimy to razem? Co?

- Dobrze - odpowiadam i z jego pomocą wstaję podłogi.
Łapie mnie za dłoń, mocno ją ściskając. Jak widać on też nie chce się pożegnać. Robimy krok w stronę drzwi. Łapiemy wolnymi dłońmi klamki i zaciskamy na niej palce. Powoli wychodzmy ciągnąc za sobą wielkie niebieskie drzwi. W końcu znajdujemy się na dziedzińcu. Stoję zwrócona twarzą do budynku, śledząc każdą jego część.
- Nauczyłam się mówić... Żegnaj - 

wypowiadam i ocieram łzy. Patrzę na Leona i razem, szczęśliwi oddalamy się od miejsca, które przez całe życie pozostanie w naszej pamięci.

~·~

Jest piękny wieczór. Dziś ustaliliśmy razem z Leonem, że powiemy rodzinie o naszych zaręczynach. Boimy się jak to przyjmą, bo w takim wieku nie każdy chce brać ślub. Ale my jesteśmy tego pewni... Kochamy się i to nam wystarczy. Wygładzam ręką swoją niebieską kobiecą sukienkę i zakładam wysokie szpilki. Patrzę w lustro... Minął miesiąc...miesiąc odkąd opuściłam mury Studio. Tęsknię, ale już mniej. Spoglądam na siebie. Rozpuszczone długie włosy, dużo makijażu, granatowe paznokcie...czy aż tak się zmieniłam? Jednym ruchem ściągam szpilki i zakładam na bose stopy baleriny, leżące w kącie pokoju. Od razu lepiej. Wychodzę z pokoju i schodzę powoli po schodach. Widzę, że przy stole siedzą już wszyscy najważniejsi członkowie rodziny mojej jak i i Leona. Zasiadam na krześle obok mojego narzeczonego i witam gości, po czym słyszę jak Olga zaczyna przynosić kolację, która jest na prawdę smaczna. Po zakończonym posiłku wstaję wraz z Leonem i zaczynam swoją przemowę.

- Angie, Ludmila, Federico...Tato, Drodzy rodzice Leona. Dziś chcielibyśmy wam oznajmić cudowną nowinę- mówię patrząc na twarz mojego taty. - Nie tato...nie jestem w ciąży - dopowiadam i widzę jak jego oddech uspokaja się - Razem z Leonem...
- Postanowiliśmy się pobrać - słyszę głos Leona, który najwyraźniej nie chciał już przedłużać. Patrzę na każdego z osobna. Wszyscy wyglądają jak posągi. Nagle wszystko ożywa. Słyszę krzyki, oklaski, gratulacje. Uśmiecham się i podchodzę do taty, który dalej nie wydusi z siebie słowa.

- Tato musimy pogadać - mówię i wychodzę z nim do ogrodu. Na niebie widnieją tysiące gwiazd i jeden wielki księżyc w pełni. Tata idzie za mną zamykając drzwi.

- Jesteś zły? - pytam, a moje ciało przechodzi dreszcz.

- Nie... Tylko to stało się tak niespodziewanie... Nie mogę uwierzyć, że stracę swoją małą córeczkę...- mówi i dotyka moich włosów. Rzucam się mu w ramiona.

- Tato. Ja zawsze będę twoją małą córeczką...- stwierdzam i wtulam się jeszcze mocniej.

- Tak wiem. Kocham Cię - obejmuje mnie i całuje w czoło. - Wiesz... Ja też wziąłem ślub z twoją mamą zaraz po zakończeniu szkoły. Zaprosiliśmy całą, nawet najdalszą rodzinę. Gdy ona szła do ołtarza, wyglądała jak anioł. Nie zasługiwałem na nią. Takie same uczucia towarzyszyły mi na ślubie z Angie. Nie czułem tego do Esmeraldy, Jade, Priscilli...jedynie do twojej mamy i Angie. Jesteście kobietami mojego życia... Kocham was. I dziękuję, że mam takie szczęście -szepcze przez łzy. Uwielbiam go, ale nigdy nie słyszałam, żeby mówił o swoim ślubie z mamą. Jeszcze raz mocno wtuliłam się w jego ramiona.
~·~
     Słońce delikatnie pieści moją skórę, kiedy leżę na swoim miękkim kocyku plażowym. Jak zawsze jestem świetnie przygotowana - nałożyłam mnóstwo ochronnego olejku do opalania, okulary przeciwsłoneczne i słomiany kapelusz na kasztanowe włosy. A przed sobą oczywiście gitara i kilka zeszytów z piosenkami. Mam na sobie niebieski dwuczęściowy kostium w paski- mój ulubiony. Nudzi mi się i dlatego co jakiś czas spoglądam kątem oka na mojego chłopaka.
Przygryzam wargę. Diego właśnie wyskoczył z wody aby odbić piłkę, a wszystkie jego mięśnie się jakby uwypukliły. Kocham go, takiego jaki jest. Nagle czuję, że ktoś się do mnie zbliża. Rozglądam się wkoło i nie zauważam nikogo szczególnego. Dziwię się i biorę do ręki gitarę. Szarpię za struny i zaczynam od mojego ulubionego chwytu, do piosenki Veo Veo. Zaczynam śpiewać. Nagle słyszę czyjś głos. To mój chłopak siada obok mnie i kończy ze mną utwór. Jesteśmy razem i to się liczy.
- Kocham Cię - mówię a on powtarza moje słowa - Kocham Cię jak nikogo innego. Wiem że jesteś też moim przyjacielem, a nie tylko chłopakiem. To się dla mnie liczy, bo przyjaźń jest piękniejsza od miłości - stwierdzam i uśmiecham się. Chłopak przytula się do mnie i siedzimy tak przez kilka minut, oglądając zachód słońca.
- Tak. Ja też tak sądzę. Kocham Cię - mówi i jednym ruchem całuje moje usta. Siedzimy jeszcze chwilę po czym odchodzimy zbierając swoje rzeczy.

~·~

Patrzę w lustro. Wyglądam na prawdę magicznie. Mam na sobie wysokie buty, białą jak śnieg suknię z wieloma falbanami i welon sięgający aż po kolana. Moje włosy spięte są w wysoki kok, do którego fryzjerka dodała dopinki, aby wyglądał jeszcze efektowniej. Biorę do ręki czarną maskarę i dwoma zwinnymi ruchami nakładam ją na rzęsy. Odkładam narzędzie. Teraz mój wzrok pada na kruczowłosą przyjaciółkę, która próbuje zrobić jakiś efektowny makijaż na swojej twarzy. Podchodzę do niej i przyglądam się uważnie jej ruchom.
Dziewczyna jest zdziwiona moim zachowaniem, ponieważ to ona powinna pomóc stroić się mi.
- Violu. Wyglądasz na prawdę magicznie - stwierdza i wstaje z krzesła, na którym siedziała.

- Na prawdę? Ja też tak sądzę - odpowiadam a ona kiwa głową. Ogarnia mnie wzruszenie. Już za kilka minut nie będę już Violettą Castillo. Będę Violettą Verdas z najwspanialszym mężem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Zamykam oczy i stwierdzam, że to nie sen. To dzieje się na prawdę. Rzucam się w ramiona Francesci, która aż ugina się od wrażenia.

- Violka. Nie becz bo sobie makijaż zepsujesz - mówi śmiejąc się i odpychając mnie. Stoję teraz uśmiechnięta, gdy ona dalej nawija. Jedyne zdanie, które wyłapałam zmartwiło mnie 
- Wiesz... Viola... Gdzie twój pierścionek? - pyta a ja podnoszę dłoń ku twarzy. Oglądam każdy palec, ale na żadnym nie widać pięknego pierścionka. Nogi mi się trzęsą, serce zaczyna mocniej bić. Francesca też jest wystraszona. Od razu zaczynamy poszukiwania. Odsuwam kosmetyczkę i sprawdzam czy czasami tam go nie włożyłam. Ale nie, nie ma go tam. Odsuwamy każdy mebel i dokładnie przeszukujemy całą przestrzeń. Miotamy rękami po dywanie i szukamy w ubraniach. Brak. Nie ma. Zniknął. Zamieram.

- Dlaczego... Dlaczego dziś?! - krzyczę, gdy do namiotu wchodzi mój tata. Chaotycznie odwracam się na pięcie, wprawiając suknię w ruch.

- Violetto... Wyglądasz... Przepięknie...- słyszę jego niski głos.

- Dziękuję - odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.

- Ale wiem co może sprawić, że będziesz jeszcze piękniejsza. Zamknij oczy - mówi a ja wykonuję jego polecenie. Czuję, że podchodzi do mnie i zawiesza jakąś rzecz na szyi. Pytam czy mogę podnieść powieki, ale zabrania. Po kilku minutach jednak zmienia zdanie. Powoli unoszę rzęsy i schylam czoło. Na mojej szyi wisi złoty naszyjnik zakończony wisiorkiem, który przypomina serce.

- Dałem to twojej mamie w dniu ślubu. To pamiątka rodzinna. Myślę, że na nią zasługujesz - stwierdza z łzami w oczach i wyciąga zawsze otwarte dla mnie ramiona. Wtulam się w jego tors i czuję jak jego serce uderza jak szalone.

- Już czas! - słyszę krzyk Federico, który wbiega do namiotu.- Wow! - dodaje po chwili. 

Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Francescą i wychodzimy.
Biorę głęboki oddech, gdy znajduję się w honorowym miejscu, już nie ma odwrotu. Idę swobodnie, uśmiechając się i wpatrując na mojego narzeczonego, który stoi na podwyższeniu. W tle słyszę piosenkę "Nuestro Camino" śpiewaną przez Diego i Francescę. Patrzę w ich stronę. Są bardzo szczęśliwi, tak jak my. Cieszę się, że mam takich przyjaciół jak oni. Powoli wchodzę na stopień i staję obok ukochanego. Oddaję bukiet Camili, która wiernie do samego końca towarzyszyła mi przynosząc obrączki. Uśmiecham się łagodnie i odwracam się w stronę księdza, który przez długi czas mówi różne słowa, na które nawet nie zwracam uwagi. Po kilkunastu minutach, znudzona lecz strasznie podekscytowana usłyszałam słowa, których tak oczekiwałam.

- Czy ty Leonardzie Verdas bierzesz obecną tu Violettę Castillo za żonę? - patrzy na mnie z miłością, uczuciem, którego doświadczyłam tylko przy jego boku.

- Zdecydowanie Tak - odpowiada a ja rozumiem, że teraz wszytko w moich rękach.
- Czy ty Violetto Castillo, bierzesz Leonarda Verdas za męża? - uśmiechnęłam się a z moich oczu poleciał strumień łez.

- Tak ! - krzyczę. Ksiądz się uśmiecha.
Zakładamy sobie obrączki. Ja powoli wciskam jedną na palec Leona, po czym oriętujemy się, że pomyliliśmy je i zamieniamy się złocistymi pierścionkami. Teraz weszły na palce, bez rzadnych problemów.

- A więc ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą - słyszę, ale nie mogę ocenić sytuacji, ponieważ czuję jego wargi na moich ustach. Zanurzam się w tym pocałunku, gdyż jest tak ważny jak pierwszy pocałunek. Oddalamy się od siebie i przebijamy się przez wielki tłum aby móc jeszcze zatańczyć. Ale przed tym czynem stoję tyłem i rzucam kwiaty oraz welon za siebie. Odwracam się i widzę Olgę, która złapała biały welon i Ludmiłę, która trzyma w dłoni moje piękne stokrotki, o których wcześniej zapomniałam powiedzieć. Leon podchodzi do mnie i zaczepia słowami.

- Ej żonka nie zgubiłaś czegoś ? - pyta i wyciąga pierścionek zaręczynowy. Wszystko staje się jasne i kamień spada mi z serca. Dziękuję mu z całego serca i mocno go przytulam. Reszta historii nie jest nam znana, bo to przyszłość, a jej nie da się przewidzieć. Jednak naszym zadaniem jest sprawić, aby była jak najpiękniejsza..."I żyli długo i szczęśliwie"...
~·~
Siadam na łózko i rozglądam się wkoło. Wszędzie walają się pudła, walizki i ubrania. Nagle czuję, że nie siadłam na swoim miękkim łóżeczku. Wstaję i patrzę na tajemniczy przedmiot. To mój pamiętnik. Podnoszę go i zaciskam do piersi. Nie mogę się z nim rozstać. Siadam na miękkim posłaniu, wyciągam ołówek oraz długopis i zaczynam szukać pustej strony. Bałam się, że przez te trzy lata zapełniłam już cały, ale pomyliłam się. Została jedna, ostatnia strona.
Drogi Pamiętniku
   Nie wiem co mam napisać, ale dziś kończę pierwszy etap swojego życia. Trudno będzie mi się z tobą rozstać, tym bardziej, że byłeś ze mną tak długo...całe trzy lata. Dlatego nie zapełnię tej ostatniej strony do końca... Niech przypomina mi o tym, co się zdarzy, a nie o tym co minęło...
Violetta Verdas
Podpisałam i zamknęłam go na klucz. Włożyłam do pudła z pamiątkami a kluczyk już na zawsze będę nosić przy sercu. Para Siempre...

~·~

  Przechodzę przez kilka alejek, aż docieram do tej najbardziej przeze mnie upragnionej. Przechodzę obok kilku nagrobków, aż znajduję ją. Zatrzymuję się. Kładę czerwone róże i powoli czytam imię, które wyryte jest na tablicy.
- Maria Saramego Castillo. Moja Mama....Wiem, że zawsze przy mnie byłaś, od samego początku i dlatego chcę Ci podziękować. Za wszystko, za to że dałaś mi to życie, że byłaś ze mną choć Cię nie widziałam. Te wszystkie prezenty od Ciebie były cudowne... Najpierw sukienka, pamiętnik, naszyjnik kończąc na wisiorku z twojego ślubu. Dziękuję, że pomogłaś mi przeżyć te trzy najlepsze lata w moim życiu. Poznałam Leona... Moich przyjaciół a szczególnie też i Ciebie. Kocham Cię i ty to wiesz... Dziękuję za to, że spełniłam swoje marzenia i proszę o to abym ich nie zmarnowała... Dziękuję za wszytko - kończę przemowę i unoszę głowę w stronę nieba. Patrzę na płynące chmury, ale nie to mnie interesuje. Wiem, że tam jesteś wspierasz mnie. Widzę jakbyś do mnie machała, próbowała się ze mną porozumieć. Jak zwykle uśmiecham się i przymykam jedno oko na znak, że się nie poddam. Modlę się chwilę i odchodzę do bramy, gdzie zaczynam nowy etap mojego kruchego życia: spełniona, dorosła i szczęśliwa...


3 komentarze: